Druga strona kociego losu
Zima, nadeszły mrozy, lada dzień spadnie śnieg…
Nasi pupile smażą się przy grzejnikach, rozciągają się na kanapach, mruczą zwijając się w kłębuszek na naszych kolanach. Gdzieś między blokami i na niezamieszkałych działkach przemykają zupełnie inne, choć takie same futerkowe… One muszą radzić sobie same. Wydawać się może, że dzikie zwierzę powinno przecież radzić sobie samo, przecież kot został udomowiony – kiedyś były tylko dzikie i przeżyły. Ich otoczenie jednak bardzo się zmienia. Cywilizujemy się, a podobno stopień rozwoju cywilizacji wyraża się stosunkiem człowieka do zwierząt. Koty wcale nie chcą być dzikie i bezdomne. Lgną do człowieka, jeśli w odpowiednim czasie przekonają się, że z naszej strony nic im nie zagraża, wskoczą nam na kolana i podzielą się swoim niepowtarzalnym ciepłem.
W naszym mieście zapobieganiem bezdomności zwierząt i opieką nad nimi zajmuje się piastowski Oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Od prawie dziesięciu lat członkowie tej organizacji pod przewodnictwem pani Alicji Matysiak dbają o te zwierzęta, które z jakiegoś powodu nie mają swoich opiekunów i te, których właściciele nie wywiązują się ze swoich obowiązków. W 1997 roku weszła w życie ustawa o ochronie zwierząt, która stanowi, że zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę. Rozróżnia też koty wolno żyjące czyli dziko urodzone od bezdomnych – tych, które zostały pozbawione domu. Zabrania znęcania się nad zwierzętami i określa co do takich zachowań się zalicza. Dzikich kotów nie wolno wyłapywać ani płoszyć, pozbawiać dostępu do wody, pokarmu i schronienia. Kiedy trzeba i są ku temu możliwości, wolontariusze TOZ bronią praw zwierząt przed sądem. Inspektorzy TOZ reagują na wszystkie zgłoszenia i starają się zmienić los zwierząt, których właściciele, czasem nieświadomie lub przez zaniedbanie, nie sprawują opieki właściwie.
Koty stanowią naturalną ochronę przed gryzoniami. Tam gdzie przebywają koty, szczury nie założą gniazda i się nie osiedlą. Niestety nie wszyscy o tym wiedzą i przeganiają dzikie koty, które stanowią część ekosystemu miasta. W piwnicach bloków, gdzie opiekę sprawuje TOZ, oprócz misek rozstawione są kuwety, regularnie sprzątane, by nie czuć było nieprzyjemnego zapachu. Wszystkie wolno żyjące koty są wykastrowane, dzięki czemu nie tylko nie rozmnażają się, ale też nie pozostawiają nieprzyjemnego zapachu.
Te, które przebywaja na działkach, mają stawiane na zimę budki ze steropianu i tam też są dokarmiane. Pani Ala codziennie odwiedza kilkanaście miejsc w całym Piastowie, gdzie bytują koty, które nie dadzą się oswoić i nie ma możliwości znalezienia im domu. Dzięki temu dokładnie wiadomo gdzie żyją, można kontrolować ich stan zdrowia i oczywiście kastrować. Jeśli pojawi się nowa kotka można szybko zareagować, nie dopuszczając do tego by wydała na świat kolejne kociaki skazane na bezdomność.
Kiedy dzika kotka już się okoci, TOZ odławia ją razem z kociakami. Gdy kocia mama odchowa swoje potomstwo zostaje wykastrowana i wypuszczona w miejsce bytowania. Jej maluchy zostają odrobaczone, odpchlone, uczone korzystania z kuwety i drapaka. Bardzo często muszą być też leczone. Ogromna większość dziko urodzonych kociąt ma koci katar – paskudną chorobę, która zmienia słodkie puchate kuleczki w kupki nieszczęścia z zaklejonymi oczkami i posklejaną sierścią. Zwykły katar doprowadza do ślepoty a często śmierci kociaka. Odłowione w odpowiednim czasie mają szansę być całkowicie wyleczone i znaleźć dom.
W tym roku TOZ Oddział w Piastowie przeprowadziło około 70 adopcji. Kilka psów i prawie 70 kotów, małych i dużych, znalazło swój dom, swoich opiekunów. Każdy z tych zwierzaków był odpchlony i odrobaczony, bardzo często zdarzały się takie, które wymagały leczenia. Niestety dotacja z Urzędu Miasta nie pokrywa większości kosztów leczenia, a tym bardziej zakupu karmy dla małych kociąt. Tutaj bardzo dużo maluchy zawdzięczają hojnym darczyńcom, przynoszącym mleko, puszki i torebki z suchym pokarmem dla kotów poniżej pierwszego roku życia. Dzięki nim wolontariusze TOZ mogli też zakupić specjalną karmę. Zaoszczędziło to maleńkim kociętom wielu wycieńczających biegunek.
Wszyscy w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami Oddział w Piastowie pracują w wolontariacie. Nie tylko nie pobierają wynagrodzenia, ale też ponoszą koszty utrzymania kotków i strat materialnych wynikających z przebywaniem maleńkich lub dzikich kotów w mieszkaniu. Dzikich kotów nie obowiązują prawa grawitacji. Wszystko, co nie jest przybite do ściany nadaje się do zabawy a firanki mogą służyć zarówno do wspinania jak i huśtania. Kociaki nie od razu wiedzą do czego służy kuweta a czasem nieodpowiedni żwirek powoduje, że szukają innych miejsc do załatwienia potrzeb. Najlepiej, żeby było miękkie i chłonne – nieważne, że to szal czy bluzka.
Opieka nad zwierzętami to nie tylko dokarmianie, kastrowanie i leczenie. Z prowadzeniem takiej działalności wiąże się wiele przyziemnych obowiązków. Dofinansowanie z Urzędu Miasta nie wystarcza na pokrycie wszystkich kosztów, ale stanowi duże wsparcie. Taką dotację trzeba jednak skrupulatnie obliczyć i udokumentować.
Zwierzaki same też nie znajdą sobie domu. Najpierw trzeba zrobić im zdjęcia, co przy rozbrykanych maluchach wcale nie jest takie proste. Z kilkudziesięciu fotek wybieranych jest kilka, które załączane są do ogłoszeń. Wolontariusze dokładnie opisują każde zwierzę i zamieszczają ogłoszenia na internetowych tablicach ogłoszeń i portalach społecznościowych. Na przykład na stronie internetowej www.piastow.toz.pl i na Facebook’u, gdzie jest założony fanpage.
Karolina Bojarowska
Udostępnij