Piastowianka z odznaczeniem
Pani Anna Dyda, piastowianka, emerytowana nauczycielka i zasłużona działaczka społeczna została 19 października odznaczona wysokim odznaczeniem państwowym.
W imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski wręczył Pani Annie Andrzej Dera, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Uroczystość odbyła się w mieszkaniu Anny Dydy. Odznaczenie zostało przyznane jej za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Niespełna trzy tygodnie wcześniej, 30 września, Pani Anna została za swoją działalność opozycyjną odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności. W imieniu Prezydenta RP odznaczenie wręczyła Marzena Kruk, Dyrektor Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.
Pani Anna Dyda jest doskonale znana szczególnie starszym absolwentom Szkoły Podstawowej nr 3, gdzie przez wiele lat uczyła języka polskiego. Tu, po wydarzeniach Sierpnia’80, przy wsparciu mecenasa Jana Olszewskiego, zakładała NSZZ „Solidarność” nauczycieli. Od 1981 r. podjęła współpracę z Hanną Grabińską, która wraz z ks. Jerzym Popiełuszką prowadziła magazyn z pomocą materialną dla osób represjonowanych. Przygotowywała paczki z odzieżą i żywnością, a następnie dostarczała je rodzinom osób uwięzionych i ukrywających się. Ponadto kolportowała prasę podziemną w środowisku nauczycielskim. Działalność opozycyjną prowadziła do 1989 r. Wówczas zaangażowała się aktywnie w prace Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Piastowie, szczególnie w działalność charytatywną, organizując wsparcie dla potrzebujących mieszkańców naszego miasta. Przez cały czas blisko współpracuje ze środowiskiem duszpasterskim przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie, gdzie znajduje się grób ks. Jerzego Popiełuszki i muzeum zamordowanego w roku 1984 Kapelana Solidarności.
Urszula Zaorska: Czym dla Pani jest przyznanie medali?
Anna Dyda: Przede wszystkim to jest dla mnie wielka radość. Traktuję je nie tylko jako pamiątki o minionych wydarzeniach. Odznaczenia te są dowodem na to, że coś zrobiłam dla Polski i to jest dla mnie bardzo ważne.
Dlaczego zajęła się Pani działalnością opozycyjną w czasach PRL-u?
Na przełomie lat 70 i 80 przyszło nam żyć w systemie wielkiego zakłamania. Odczuwało się to w życiu codziennym – czytając prasę, słuchając telewizji, radia. Wykonując zawód nauczyciela, czułam odpowiedzialność za przekazywaną dzieciom wiedzę, ale przede wszystkim za ich wychowanie. Widząc potrzebę zmiany tego stanu rzeczy, nawiązałam kontakt z ludźmi z Żoliborza, którzy gromadzili się wokół Księdza Jerzego. Dołączyłam do nich. Wkrótce okazało się, że spotkania te stały się spoiwem, tworzeniem więzi między ludźmi, umacnianiem się w duchu sprzeciwu wobec ówczesnej szarej i smutnej rzeczywistości.
Czym zajmowała się Pani konkretnie w środowisku Księdza Jerzego Popiełuszki?
Przede wszystkim działałam pod przewodnictwem prof. Anny Grabińskiej i Księdza Jerzego. Roznosiłam paczki z żywnością i odzieżą rodzinom osób internowanych, uwięzionych, pozbawionych pracy i środków do życia za działalność opozycyjną. Jednym z punktów, z którego pobierałam paczki pomocowe dla potrzebujących, był kościół św. Marcina na Starówce, później odbierałam je z Tamki. Pracowałam również dla potrzeb drukarni podziemnej. Z wyznaczonych punktów w Warszawie odbierałam wydrukowane ulotki, broszury, gazetki, następnie rozwoziłam je określonym odbiorcom.
Czy znała Pani Księdza osobiście, czy rozmawiała z nim, jeśli tak, to o czym?
Tak, wszystkie spotkania z Księdzem umacniały. Był otwartym, przyjaznym i oddanym swojej duszpasterskiej misji, ale przede wszystkim wrażliwym na krzywdzonych ludzi. Czasami czytał nam fragmenty przygotowywanych przez siebie kazań. Księdzu Jerzemu można było wszystko powiedzieć, zawsze przemyślał, doradził…
Jakie były okoliczności zwolnienia Pani z pracy w szkole? Jak do tego doszło?
W roku 1985 pracowałam jako nauczyciel języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 4. Pod koniec roku szkolnego zazwyczaj w szkołach organizowane są wycieczki. Ja zdecydowałam o zwiedzaniu Warszawy z moimi wychowankami z klasy czwartej. Poprosiłam mojego brata pracującego w zakładach STOMIL, aby pomógł nam wypożyczyć autokar z ww. fabryki. Dwoje rodziców moich wychowanków pełniło rolę dodatkowych opiekunów wycieczki. Tak dojechaliśmy na spotkanie z przewodnikiem w Warszawie, który nadzwyczaj ciekawie opowiadał o odwiedzanych miejscach stolicy. Pod koniec wycieczki zapytałam, czy zechciałby z nami pojechać na grób Księdza Jerzego. Odpowiedział: Proszę bardzo. Kiedy dojechaliśmy do kościoła św. Stanisława Kostki, wyszedł do nas Ksiądz Prałat Bogucki, opowiedział dzieciom o życiu Księdza Jerzego, dzieci zadawały mu pytania, następnie otaczając grób Księdza odśpiewały pieśń „Ojczyzno ma”, złożyły kwiaty. Wsiedliśmy do autokaru zaparkowanego nieopodal kościoła i wróciliśmy do domu. Nazajutrz zostałam wezwana przez dyrektora szkoły do gabinetu. Czekało w nim dwóch panów – funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy wcześniej zdążyli odwiedzić mojego brata w miejscu jego pracy, skąd wypożyczyliśmy autokar (brat przypłacił to później naganą wpisaną do akt). Zaczęło się przesłuchiwanie mojej skromnej osoby z domaganiem się podania danych przewodnika oraz dwojga rodziców, którzy odbyli z nami wycieczkę. Odmówiłam, zasłaniając się tym, że nikt mnie do tego nie upoważnił. Stawiano mi zarzut bycia nieodpowiedzialnym pedagogiem, osobą, która przyczynia się do burzenia ładu w państwie, wzniecania niepokoju itd. Po kilku godzinach rozmowy z panami SB usłyszałam słowa: „No trudno, rozliczymy się z Panią”. Pod koniec wakacji zgłosiłam się do szkoły, by rozpocząć przygotowania do rozpoczęcia nowego roku szkolnego lecz dowiedziałam się, że już nie jestem zatrudniona. Otrzymałam skromniutką emeryturę i każda ze szkół odmawiała mi możliwości pracy. Dopiero po pięciu latach otrzymałam zatrudnienie w SP 3.
Od pięciu lat w Piastowie jest pomnik Księdza Jerzego, który widzi Pani ze swojego okna. Czy w przestrzeni publicznej powinno się upamiętniać takie postaci jak Ksiądz Jerzy, szczególnie dzisiaj?
Przede wszystkim, jak spojrzę na ten pomnik, to się modlę. Widzę i przypominam sobie Księdza Jerzego.Ten, w skromnym wydaniu, dobrze, że został postawiony. Ludzie się przy nim gromadzą, składają kwiaty. Ksiądz Jerzy był i jest niezastąpiony w walce o prawdę, o wolność. Oprócz tego, że winniśmy upamiętniać takie postaci, to powinniśmy je bronić przed atakami tych, dla których obco brzmią słowa „zło dobrem zwyciężaj”.
W Piastowie działała Pani w Komitecie Obywatelskim SOLIDARNOŚĆ. Na czym ta praca polegała? Jak ważna była działalność charytatywna i społeczna tej organizacji?
W czasie, kiedy pracowałam w Szkole Podstawowej nr 4, nawiązałam kontakt ze znanym już wtedy działaczem Solidarności z Huty Warszawa, Sewerynem Jaworskim, aby pomógł mi w założeniu Niezależnego Samorządnego Związku Solidarność Nauczycieli. Korzystając z jego wskazówek oraz ogromnej prawnej pomocy mecenasa Jana Olszewskiego, udało się najpierw w tej szkole, następnie w LO im. A. Mickiewicza tę organizację powołać. Organizowaliśmy spotkania, w czasie których przekazywaliśmy prawdziwe informacje dotyczące wydarzeń w Polsce (media w dalszym ciągu były zdominowane przez władze reżimowego systemu). Zapraszani na te spotkania goście reprezentowali Solidarność z innych zakładów pracy, udzielali nam porad prawnych, podpowiadali sposoby rozwiązywania trudnych spraw pracowników i poprawę warunków ich pracy.
Czy zechciałaby Pani na koniec naszej rozmowy przekazać nam, żyjącym w wolnej Polsce, słowa Księdza Jerzego, które zapamiętała Pani najbardziej?
Jest ich wiele. W obecnych czasach, tak jak wtedy, gdy żył Ksiądz Jerzy, niektórzy starają się zatrzeć wyraźny podział na dobro i zło, prawdę i kłamstwo. Często rozważam słowa wypowiedziane przez Księdza na kilka godzin przed Jego męczeńską śmiercią w czasie modlitwy różańcowej w Bydgoszczy: „Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się należy tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju.”
Życząc Pani wiele zdrowia, pogody ducha i wszelkiej pomyślności, dziękuję serdecznie za rozmowę.
Dziękuję.
fot. Jacek Mikołajko
Udostępnij